Standard może z czasem stać się dojrzałym produktem, bo będzie miał wielu użytkowników, będzie stale rozwijany i weryfikowany na różnych frontach i w rozmaitych sytuacjach, co przełoży się na jakość i możliwości elastycznego zastosowania w biznesie. Tak jak np. Wikipedia, która z upływem lat – dzięki zaangażowaniu wielu użytkowników – stała się bardzo wiarygodnym źródłem informacji. Jednak wprowadzenie standaryzacji wymiany danych ubezpieczeniowych ma też swoje wady. Opracowanie standardu wymaga czasu i zaangażowania wszystkich uczestników rynku – zakładów ubezpieczeń, brokerów, agencji i dostawców oprogramowania. Późniejsze zmiany w standardzie wprowadza się powoli, bo należy je najpierw wdrożyć centralnie, a następnie rozpropagować – tak więc time-to-market może być dłuższy, ale długofalowe korzyści niewspółmiernie wyższe.
Gdybyśmy rozpoczęli opracowywanie standardu, należałoby postawić pytanie: gdzie powinien się kończyć? W jakim stopniu powinien wyznaczać reguły, a co zostawić firmie go implementującej? Rynek ubezpieczeń nie jest nowy i można przewidzieć, które jego elementy będą zmienne w czasie, a dzięki temu zbudować standard elastyczny, który w pewnych obszarach będzie pozostawiał użytkownikom konfigurowalność, więc nie ograniczy możliwości budowania przewag konkurencyjnych w zakresie procesów i wykorzystywanych danych.
Jakie będą korzyści z wdrożenia standardu wymiany danych na polskim rynku ubezpieczeń?
Wśród przeciwników unifikacji może się pojawić teza, że obecnie integracja systemów stanowi przewagę konkurencyjną. Jednak czy taka stricte techniczna rzecz, która po prostu musi działać, powinna być wyróżnikiem? Oszczędzając czas i środki w tym obszarze, można się skoncentrować na prawdziwych innowacjach.